Widocznie tak być musiało,
drzwi zatrzaśnięte ciszą,
została tylko garść wspomnień,
one do snu mnie kołyszą.
Wtedy mnie biorą za rękę,
prowadzą senną aleją
i żyją wciąż tamtą chwilą,
znów słyszę, jak się śmieją.
Mą smutku łzę ocierają,
już nie płacz - szeptają czule,
a ja, już spokojniejsza,
we śnie poduszkę swą tulę.
poniedziałek, 28 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz